Plaża

...

Przyszła, włócząc leniwie nogami. Co ją tu przywiało ? Dziewczyna zmrużyła oczy, patrząc na zachód słońca. Mruknęła coś pod nosem, opierając się przy jakiejś skale, która ni stąd, ni zowąd wyrosła jej przed oczami.

Przyjechał na plażę i patrzył na rozgwieżdżone niebo. Było zimno, temperatura spadła poniżej zera, a on stał owinięty szalikiem i w grubej, puchowej kurtce zimowej. Miał szczerą ochotę na kawę, ale jednak spokój działał na niego o wiele lepiej. Dostrzegł niewyraźną postać w oddali.

Mruknęła coś pod nosem, naciągając mocniej rękawy. Oparła się mocniej, tym razem we minimalnym wgłębieniu skały. Przyglądała się latającym mewom, które co nóż, coraz bardziej ją denerwowały. Złapała jeden z małych kamieni i rzuciła w jednego, blisko latającego niej ptaka, jak zwykle - celnie. Nie na darmo poszły wszystkie ćwiczenia na w-f. Zaśmiała się w duchu, patrząc na piszczące mewy.

Uśmiechnął się pod nosem, widząc to, co zrobiła dziewczyna. Kolejna godna podziwu małolata. Oderwał się od maski samochodu i zaczął kierować się w jej stronę, powoli myśląc, jak zacząć rozmowę.

Chrząknęła nieznacznie, naciągając kaptur. Niby dostrzegła tam jakiegoś faceta, ale wcale nie zamierzała się ruszać ze swojego miejsca - przynajmniej nie wiał jej wiatr, który był nie do wytrzymania.

- Ładny cel - pochwalił ją, kiedy podszedł wystarczająco blisko.
Wyciągnął papierosa i zaczął szperać w kieszeniach.
- Szlag! Masz może ogień? - spytał.

Skinęła głową, przeszywając chłopaka wzrokiem. Włożyła dłoń do kieszeni i grzebała w niej dobrą chwilę, zanim wyjęła nadającą się do użytku zapalniczkę. Rzuciła nią do chłopaka, z powrotem wkładając ręce do bluzy.

- Hm? Palisz? Dzisiejsza młodzież daje mi w kość. Wiesz, że to niezdrowe?
Próbował jakoś zacząć normalną rozmowę. Na razie bez skutku.

- Starsi dali mi już wykład, Ty nie musisz. - mruknęła, przenosząc wzrok na falujące morze. Podciągnęła nogę, przesuwając się jednocześnie trochę.

- Rodzice zawsze są na przegranej pozycji, a ja to mówię z powodu... cóż. Kwestia sumienia i tyle.
Spojrzał na nią.
- Jestem Gabriel, a ty?

- Jen. - odpowiedziała, zagryzając wargę. Dopiero teraz poczuła te cholerne wyrzuty sumienia, po co się przeprowadzała. Wbiła ponownie wzrok w ciemne, pochmurne niebo.

- Tak więc... Jen. Co cię sprowadza do tak pięknego miasta, jak to? Bo chyba nie uciekłaś z domu, prawda?

Zmrużyła oczy i przeniosła wzrok na chłopaka. Przez chwilę milczała, a wzrok jakby złagodniał, choć wcale tego nie chciała.
- oczywiście, że tak. - mruknęła, dalej się w niego wpatrując.

Zrobił wielkie oczy, udając zdziwienie i pokręcił głowę.
- Nieładnie, nieładnie. Chyba będę musiał zadzwonić po jakieś gliny, żeby cię odwiozły. Rodzice cię pewnie szukają.
Wyjął z kieszeni telefon i zaczął wystukiwać numer.

- Spróbuj tylko. - warknęła, wyrzucając mu dłonią telefon z ręki. Stanęła i zaczęła iść w stronę... nie wiadomo jaką, mrucząc coś pod nosem.

Złapał ją za nadgarstek, kątem oka szukając telefonu.
- Hola, hola. Czuję się za ciebie odpowiedzialny w tej chwili. To gdzie cię odwieźć?

- po pierwsze, daruj sobie takie przymilanie, po drugie na razie nie mam gdzie jechać. - mruknęła, próbując bezsilnie wyrwać swoją rękę.

Znalazł telefon wzrokiem i podniósł z ziemi.
- To może chcesz przenocować u mnie. Przysięgam, że będę trzymać ręce przy sobie. Dostanie pokój, piżamę - jeśli się znajdzie, a jak nie to kupię - i herbaty z sokiem. To jak? Idziesz sobie pod most, czy pod ciepłą kołderkę?

- A jaką mam pewność, że mnie nie zgwałcisz, a potem zabijesz, hę ? - burknęła, trochę z ironią.

- Masz moje słowo, a jeśli ktoś znajdzie twoje zwłoki to od razu trafią na mnie. W każdym razie... nie mam jakoś ochoty na perwersyjne zabawy z małolatami. Za duża różnica wieku między nami.
Skinieniem głowy wskazał samochód.
- Wsiadasz, czy mam jechać sam?

- nie wiesz ile mam lat, a nazywanie mnie małolatą mnie denerwuje. - powiedziała, wsadzając dłonie do kieszeni. Ruszyła w stronę samochodu wolnym krokiem.

Otworzył jej drzwi, a kiedy wsiadła, zajął miejsce na siedzeniu kierowcy.
- Zapowiada się emocjonująca jazda.
Odpalił samochód i ruszył z piskiem opon.

Mruknęła coś pod nosem, wbijając się tylko lekko w fotel. Była już przyzwyczajona do takich jazd, więc nic jej nie wzruszało.

podążał wolnym krokiem wzdłuż morza, kiedy spostrzegł skały,
idealne schronienie przed wiatrem,
usiadł sobie spokojnie,
wyjął z kieszeni małą foliową saszetkę z czymś zielonym podobnym do sprasowanych liści herbaty w środku,
potem wyjął bibułki.
Wysypał troche na bibułkę, dodał tytoniu z papierosa, Marlboro Red 100s - jego ulubione, polizał końcówki i zręcznie skręcił, zakręcił końcówkę, wsadził kawałek filtra od papierosów z uprzednio porobionymi dziurkami i podpalił...

ahhh canabinol słodki canabinol - westchnął i zaczął palić i rozmyślać....