Plac zabaw.

Zacisnęła wargi, wymachując dłonią. - Ała! - jęknęła pod nosem, patrząc na niego z oburzeniem. - Nie nie chcę, wypchaj się tym - wymamrotała, patrząc z politowaniem na bolącą dłoń.

-To nie.
Odpowiedział lekko się uśmiechając.
-Po tym przestanie Cię boleć. A zresztą zaczynałaś to niech boli.
Dodał uśmiechając się.
-Marshall jestem.
Powiedział biorąc już ostatniego bucha.
Przytrzymał dłużej w płucach i resztki wywalił.
Wypuścił dym. Nogi miał już jak z waty.

Burknęła niezrozumiale kilka soczystych słów na temat owego chłopaka i zmierzyła go wzrokiem od niechcenia. -Baśka - przedstawiła się krótkim burknięciem, obserwując go bacznie.

-No to witam.
Powiedział robiąc normalną minę.
Położył ręcę na oparciu ławki bacznie oglądając poczynania dziewczyny.

Rozejrzała się za jakimś badylem, które mógłby posłużyć jako narzędzie zbrodni. Co jak co, miała ochotę go poćwiartować. Spojrzała za swoim plecakiem i uniosła jedną brew ku górze. Jak zwykle zostawia rzeczy gdzie popadnie. -Skąd jesteś? - zapytała w międzyczasie.

-Nowy Jork.
Powiedział.
-A Ty?
Zapytał siadając już normalnie.
Dziś jednak był chujowy towar.

Dmuchnęła w grzywkę, przenosząc na niego wzrok. -Ja? - zapytała, lekko zdziwiona. - A co cię to interesuje xd? - dodała pytająco, przysiadając na oparciu ławki.

-Ciekawość.
Odpowiedział drwiąca w stronę dziewczyny.

-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - odrzekła, złażąc z ławki.Nie mogła sobie coś miejsca dzisiaj znaleźć. Podeszła do plecaka i pociągnęła nim po ziemi, wracając do miejsca, które jeszcze przed chwilą zajmowała. Otworzyła swój mały bagaż i po chwili wyszukała w końcu lizaka. Opadła na ławkę.

-Wiedziałem że to powiesz.
Odpowiedział beznamiętnie.
-Ale piekła nie ma, diabła też.
Syknął.

-Oczywiście, że jest. - burknęła, wkładając do ust lizaka, którego uprzednio odpakowała z papierka. Podniosła się z ławki, a już po chwili papierek trafił za bluzę chłopaka. - Nie znasz się i tyle - odpowiedziała z przekąsem.

-Nie ma.
Powiedział nadal podtrzymując swoje zdanie.
Chłopak spokojnie wyciągnął papierek z za bluzy i wrzucił go również za bluzę Ruki.

-Jest - burknęła, próbując wyciągnąć marny papierek zza bluzy. Przez chwilę kręciła się tak bez większych rezultatów, aż w końcu podniosła bluzę wraz z koszulką, odsłaniając brzuch na ten cholerny mróz i wytrzepała papierek. Przydepnęła go podeszwą trampka.

-Ty wiesz swoje i ja wiem swoje.
Powiedział zupełnie normalnie.
-JEsteś w jakimś gangu albo coś?
Zapytał.

Poprawiła ubranie i walnęła się dłonią w czoło. -Gangu? O czym ty w ogóle mówisz? - prychnęła, wkładając dłonie do kieszeni u spodni. - Nie nadaje się do takiego czegoś - wytłumaczyła po chwili, stwierdzając, że może być mało kumaty, żeby się zorientować. ; 3

I tu miała rację nie zorientował się za bardzo.
-Nie nadajesz?
Zapytał.
-A to dlaczego? przecież na samo dzień dobry chciałaś mnie potraktować z pięści w brzuch.
Powiedział uśmiechając sie na samą myśl o tym.

-Nie lubię działać pod przymusem, wolę raczej kierować się na własną rękę - wytłumaczyła, wywracając oczami. Włożyła po chwili ponownie lizaka do ust i rozejrzała się wokoło.

-No właściwie masz rację,
Przytaknął.
Nagle zabrał dziewczynie lizaka z ust i sam go sobie lizał.
-Dobry.
Powiedział smakując go.

Wybałuszyła oczy, patrząc za lizakiem. - Ty dupku! To był mój ostatni! - jęknęła, mrużąc w napływie złości powieki. -Zaraz zrobię ci krzywdę - wymamrotała niedosłyszalnie pod nosem, zagryzając zęby.

-Ok spoko.
Powiedział nic nie robiąc sobie z gróźb dziewczyny.
-Ukradnę Ci nowego.
Pwoeidział spokojnie.

-W takim razie chodź, wykaż się - powiedziała ze złośliwym uśmiechem, podnosząc z ziemi plecak.

-Ok.
Powiedział i wstał zakładając dobrze kaptur na głowę.
-I co ? mam kraść lizaka?
Zapytał lekko drwiąco.

-Dokładnie.- kiwnęła głową jednak nie zaprzestała na tych wymaganiach. Wyciągnęła rękę i szybkim ruchem zabrała chłopakowi lizaka, którego on sobie bezprawnie przywłaszczył. - To też jest moje - zauważyła, pomachując cukierkiem na patyczku.

-Jak chcesz
Powiedział do dziewczyny.
Po drodze zerwał kawałek jakiegoś patyczka i szybko podmienił lizaka na patyka dziewczynie.
Miał nadzieje że dziewczyna się nie spotrzeże.
A on już jadł znów tego samego lizaka.

Spojrzała na patyk w ręce i dźgnęła go nim między żebra, dorównując chłopakowi kroku. -Chodź tędy - mrukneła i złapała go za rękaw, ciągnąć tym samym na wydeptaną ścieżkę, która prowadziła na skróty do głównej ulicy.