Bar

...

Micos wszedł do baru. Dym papierosów unosił się w powietrzu, a światło ledwo co wlatywało do lokalu. Zgrabna kelnerka chodziła od stoliku do stoliku, bez skargi dając się obmacywać grubym facetom w garniturach, którzy stawali się coraz to hojniejsi w napiwki. Jej dumnie wyeksponowany biust zaintrygował szefa Fire Handu.
Usiadł przy barze i zamówił sobie piwo.

Przechodząc obok baru, postanowiła tu wejść i zjeść w końcu jakiś ciepły posiłek. Zbyt mocno popchnęła drzwi sprawiając, że otworzyły się z hukiem.

Micos, na widok wchodzącej Demony, zachłysnął się piwem i wybałuszył oczy. Wszyscy zebrani mężczyźni zmniejszyli ton głosu i nieufanie spoglądali w jej stronę. Boss Fire Handu zamówił coś mocniejszego i gestem przywołał Demonę. Kelnerka minęła ją, prychając zdegustowana jej widokiem.

Trąciła ramieniem kelnerkę tak, że upadła twarzą prosto w potrawę, którą niosła. Uśmiechnęła się kpiąco i wyminęła leżącą kobietę. Usiadła obok Micosa, kładąc ręce na blacie.

Micos zrobił współczującą minę, ale kiedy zauważył, że jej biust... stał się wyraźniejszy, na chwilę dał ponieść się wyobraźni. Po minucie wrócił ze świata wyobraźni. Spojrzał na towarzyszącą mu kobietę.
- Demona, Demona, Demona. Co cię tu sprowadza? - spytał pijąc piwo z butelki.

- Ciepły posiłek - zamówiła frytki. Ziewnęła i zaczęła bawić się solniczką.

Chłopak spojrzał na zamówienie, które podał Demonie barman i upił łyk piwa.
- Źle się dzieje ostatnio w mieście, jak słyszałem. Templarsi stali się jacyś bardziej... żywiołowi, mają zadarte nosy, zaczęli dokuczać pewnym osobom. A ty ani nie powiesz co się dzieje, ani nie powiesz co u ciebie. Co jest? Fabian wrócił?

Posoliła sobie frytki i przystąpiła do konsumpcji.
- A co ja jestem, tania informacja?

- To nie. Nie mam już chyba ochoty cię utrzymywać, wiesz? W ogóle. Znalazłem sobie nowe źródło. Bardziej opłacalne niż ty.
Upił łyk piwa i zamówił sobie karkówkę. Bar z minuty na minutę pustoszał, odkąd do środka weszła Demona i to mu się wcale nie podobało. Było tu kilku biznesmenów, z którymi miał zamiar zrobić dobry interes, zabrać się za nich porządnie, a potem żerować na nich.
- Co powiesz?

- A od kiedy to ja jestem na twoim utrzymaniu? Prowadzę się lepiej niż ty - Wzięła butelkę ketchapu i wycisnęła trochę mazi na talerzyk. Zamoczyła w tym nadpaloną frytkę i rzuciła za siebie, trafiając w jakiegoś jegomościa.
- Wystarczy, że obskoczę twoje mieszkanko i już będę bogatsza -wytknęła zaczepnie język.

- Moje mieszkanko przeszło kilka poważnych ulepszeń, ale wolę nic nie mówić. Wystarczy jednak, by ciebie wystraszyć. W każdym razie...
Rozejrzał się po barze.
- Zostaliśmy sami?

- Coś takiego... koniecznie muszę je sprawdzić. Nie ma miejsca, w które bym sie nie dostała - Odsunęła pusty talerz i zerknęła przez ramię rozglądając po pomieszczeniu.
- Micos, wystraszyłeś wszystkich klientów - skwitowała przeciągając się.

- No właśnie ja uważam, że to twoja wina. W ogóle. Od kiedy ty przychodzi w takie miejsca, jak to? To... to... ok. Może trochę pasuje. Mroczno, śmierci, ale... jezu. Przed tobą nie da się uciec czasem. Czasem mam wrażenie, że mnie śledzisz, ale... to taka moja fobia.

- Jestem wszędzie tam, gdzie mnie nie chcą - wstała i klepnęła go w ramię.
- Przewrażliwiony jesteś, niedługo zaczniesz widzieć... kicające króliczki wielkanocne.
Skierowała się do drzwi.
- I dzięki za obiad - rzuciła wychodząc.

Micos spojrzał za nią, po czym posłał barmanowi gniewne spojrzenie.
- A powiedz coś o pieniądzach, a tym razem twój mózg będzie na szybie - mruknął w jego stronę i wyszedł za dziewczyną w pośpiechu, zostawiając do połowy pełną butelkę piwa.