Las

...

Zawędrowała w sam środek lasu, gdzie była pewna, że nikt jej nie znajdzie. Oparła się o pień drzewa i spojrzała w niebo obserwując przez chwilę wolno opadające płatki śniegu.
- Będzie dobrze... -mruknęła do siebie, siadając na ziemi. Wyciągnęła korek od butelki zębami i upiła parę łyków.


~~~


Pół butelki było już opróżnione. Odstawiła wino i podkuliła nogi obejmując je rękoma. Było zimno a ona starała się jakość ogrzać, przynajmniej zachowała jeszcze jako taką trzeźwość umysłu.


~~~


Odrzuciła pustą butelkę, rozbijając ja o kamień. Dzień na mrozie przeżyła i to się teraz liczyło. Podniosła się z niewielkim trudem i opuściła to miejsce.

Rukia przypałętała się aż do lasu, szukając jakiegoś skrycia przed wiatrem. Jak zwykle jednak nie miała do tego szczęścia, więc po prostu opadła na zmarzniętą ściółkę, zarzucając na głowę kaptur. Podciągnęła kolana pod brodę i otuliła nogi rękoma.
***
Ocknęła się, otrzepała spodnie i ruszyła w stronę jakiejś alejki.

Zahamowała ostro zatrzymując się parę centymetrów przed drzewem.
- Wysiadka - powiedziała odpinając się i wyskakując z samochodu.

Dziewczyna odpięła pas i wyskoczyła z samochodu, rozejrzała się.
-Kurde, cudownie. Moja orientacja w terenie jest równa zeru - warknęła.

- Srał pies orientację, zaraz przyjedzie naszym tropem policja. Więc lepiej zwiewaj tam gdzie cię nogi poniosą - mruknęła łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą.

Warknęła jeszcze coś pod nosem i pognała za nią, szukając wzrokiem jakiejś wydeptanej ścieżki.

Gnała przez jakieś krzaczory, bo ścieżki żadnej nie było. Po parunastu minutach nieprzerwanego biegu, zatrzymała się. Oparła się o drzewo próbując wyrównać oddech, w płucach niemiłosiernie ją paliło.

Dziewczyna jako, że miała lepszą kondycję od Demony co już wcześniej wyszło na jaw, oparła się o drzewo, oddychając szybko. Zabezpieczyła broń i włożyła na miejsce.

- Masz jakiś konkretny pomysł co dalej? - zapytała

-Idziemy jakiś dom zająć - mruknęła, zerkając na nią.

- Najbliżej to jest chyba do Micosa - mruknęła, patrząc na mech na korze drzewa. Orientując się tym samym, którędy trzeba dotrzeć.

-Ta - kiwnęła głową, ruszając powoli.
-Chodź bo nas tamten zaraz dopadnie - mruknęła, wywracając oczami.

Wjechał za nimi do lasu. Był wściekły!

Ruszyła za nią, sprawdzając jeszcze magazynek w broni.

Słysząc charkot samochodu znów wyciągnęła broń, odbezpieczając ją.
-Chyba powinnyśmy iść na prawo - mruknęła, łapiąc ją za rękaw. Szarpnęła dziewczynę, zbierając się do biegu.

Nawet nie obejrzała się przez ramię, biegła za nią. Wizja odsiadki w pudle dodała jej energii.

Zatrzymał się, wyjmując latarkę ze schowka. Wysiadł i zapalił ją. Zaczął przeszukiwać las, nasłuchując kroków.

W końcu dziewczyny wybiegły z lasu na jakąś ścieżkę i dziewczyna zwolniła kroku. Rukia podrapała się lufą broni po karku, krzywiąc lekko.
-E, teraz prosto? - zapytała, zerkając na Dem.

Micos stał na ulicy niedaleko lasu z wyłączonym silnikiem. Zgubił policjanta, ale wolał wiedzieć, co się dzieje.

Rozejrzała się, przez chwilę starając się zorientować gdzie jest.
- Tak, prosto... i to niedaleko.

Odetchnęła, ruszając ścieżką. Włożyła jedną dłoń do kieszeni bluzy. Patrzcie, nawet się jej ciepło po tym biegu zrobiło.Zauważając, że Dem stoi złapała ją za rękaw i pociągnęła dalej. Po chwili skręciły, a przed ich oczami rozległ się dom Micosa. Dziewczyna podbiegła, wdrapując się przez płot na posiadłość.

Zakaszlała i otarła dłonią pot z czoła. Nie ma co zgrzała się. Wyprzedziła Rukię wpadając do ogrodu Micosa.

Odpalił samochód i ruszył w tylko sobie znanym kierunku

Zgubił je. Zaklął pod nosem i odjechał z lasu.