Ulica

Przyszła zygzakiem, usiadła na parapecie od witryny sklepowej pijąc wino z butelki.

przychodzę - hej - mówię do Demony

- witaj....Rachel - odstawiła pusta butelke

na zdrowie - mówię z uśmiechem spoglądając na butelkę

- Ahihi...dzięki -zerknęła na dziewczynę -jak tam, praca?

w porządku - odpowiadam i siadam na ławce

yhm, to dobrze -oparła sie o szybę

dobre było to co piłaś i w ogóle co piłaś - pytam z ciekawości

-sok wiśniowy...ale jakiś dziwny miał smak -mruknęła zamroczona

aaa... to już chyba wiem co to - mówię po chwili

-w każdym bądź razie zamierzam obrabować kilka mieszkań...pieniądze same do kieszeni nie wpadna -wstała i zachwiała się

ja bym po tym soczku raczej nic bym nie robiła, nom ale jak chcesz w każdym razie życzę powodzenia- mówię

-to nie idziesz ze mną? Byłoby mi raźniej -złapała się słupa

- no dobra - mówię, wstałam z ławki

-widziałam całkiem niezły apartament obok willi Fabiana...wiesz to tereny Templarsów

skrzywiłam się - akurat Templars - mówię cicho do siebie

-hm? cos mówiłaś? -zapytałaa zbierajac się do wyjścia

* rodzice * miałam na myśli to, że na razie nie będę "pukać" do templarsów

-jak tam chcesz- wzruszyła ramionami -oj nagrabię sobie ^^

ja na razie się wstrzymam, zresztą będę musiała się zmywać - mówię myśląc nad czymś

-spoko, to do zobaczenia ....jak przeżyję -dodała ciszej i odeszła

okej - mówię do siebie spojrzałam za odchodzącą Doom "pomogłabym jej ale najpierw muszę mieć kogoś w GSE sama nie będę sobie grabić na razie u Templarsów" - myślę i wychodzę *nmm* * musze lecieć papa*

Wracając do domu zauważył spragnioną grupkę nastolatków więc upchnął im towar za 300 $ i poszedł spokojnie do domu.

Idzie ulicą rozlgądając sie za kimś interesującym. Podchodzi do stylownego domu i wali w drzwi ręka. Zamknięte. Wykorzystuje moment kiedy jakiś biznesman opuszcza budynek i wślizguje sie do środka.

O k***a...

Widzi nadchodzących w jej strone ochroniarzy. Odwraca się zeby wyjść, ale zostaje uprzedzona -.- Czuje na ramieniu czyjeś łapy, coś ją podnosi a po chwili jest już na dworze. Jeden z ochroniarzy wskazuje jej palcem na plakietke 'zamknięte'. Sharon odchodzi na bezpieczną odległość, bierze kamień i rzuca nim w ochroniarza, którego trafia bezpośrednio w brzuch.

I tak jesteście niewarci mojego czasu!

Wystawia im środkowy palec i odchodzi szybkim krokiem. Kiedyś wam odpłace za wywalenie mnie przez próg. :x

<NMMT>