Plac zabaw.

Stary plac zabaw na uboczu w jednym z parków.

Ruu szła alejką, leniwie wymachując plecakiem na boki. Swój wzrok zatrzymała na jednej z huśtawek do której podążyła spokojnym krokiem. Opadła na nią i spojrzała w niebo, mamrocząc coś pod nosem.

Szła zdecydowanym krokiem ciągnąc za sobą walizkę. Od momentu jak przyjechała do miasta minęła zaledwie piętnaście minut. Zatrzymała się i usiadła na pobliskiej ławce. Rozejrzała się dostrzegając jakąś dziewczynkę na huśtawce, przyglądała jej się przez jakiś czas. Przeniosła swój wzrok na niebo.

Zmierzyła dziewczynę obojętnym wzrokiem, kątem oka obserwując walizkę. Ziewnęła, zakrywając dłonią usta i przeniosła spojrzenie na niebo ze znudzeniem. Poczęła coś nucić niezbyt zrozumiale pod nosem.

Pogrzebała chwilę w kieszeni wyciągając kluczyki. Bawiła się nimi.

Łypnęła na dziewczynę miażdżącym wzrokiem. Że też musiała przyjść akurat do tego parku, żeby to tak sobie brzdętolić tymi kluczami. Burknęła coś pod nosem, znów zatapiając wzrok w niebo. Błądziła spojrzeniem za pojedynczymi, czarnymi ptaszyskami które latały skrzecząc niesamowicie.

Ziewnęła zasłaniając usta dłonią, kontynuowała zabawę. Do domu jej się nie spieszyło, czekało ją wypakowywanie się a tego nienawidziła. W ogóle nienawidziła przeprowadzek.

Ruu podniosła w końcu z ziemi patyk, a jako, że słynęła z dobrego cela już po chwili badyl zdzielił dziewczynę prosto w twarz. Uśmiechnęła się doń milusio.

Przełamała kij na pół i spojrzała na dziewczynę mrużąc oczy. Dzieci... najchętniej takie wystrzelałaby jak kaczki.
- Wydaje ci się, że to było zabawne?

-Było, było. - wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, mierząc dziewczynę od góry do dołu. Co jak co, widziała ją pierwszy raz. Dawno nie miała okazji kogoś podenerwować.

Przewróciła oczami, z idiotami się w dyskusję wdawać nie będzie. Potem jeszcze zniży się do ich poziomu i pokonają ją doświadczeniem. Podniosła się, łapiąc za rączkę walizki i zmierzając w stronę wyjścia.

Z usatysfakcjonowanym uśmiechem odprowadziła dziewczynę wzrokiem. -Miło było poznać ! - rzuciła za nią i z kieszeni bluzy wyciągnęła wcześniej zakoszonego lizaka.

Jennifer weszła do parku, z założonym kapturem. Rozejrzała się kąśliwie po parku, rzucając wredne uwagi, do każdego, kogo zobaczyła. Przymknęła na moment oczy, wdychając świeże powietrze. Jak dawno go nie czuła...
Mruknęła coś pod nosem, opadając na pierwszą lepszą ławkę.

Szła alejką spokojnie popijając gorącą czekoladę. Spojrzała na niebo, z którego powoli opadały płatki śniegu. Naciągnęła czapkę bardziej na oczy i usiadła na murku. Postawiwszy obok napój, przyciągnęła nogę do brzucha obejmując ją rękoma.

Spojrzała krytycznym okiem na Demonę, mrucząc coś pod nosem. W międzyczasie poprawiła szalik, ściągając go pod szyją. Odgarnęła śnieg z oparcia ławki i usiadła na nim, przymykając oczy. Ziewnęła, zakrywając usta dłonią.

W międzyczasie rozejrzała się po parku dostrzegając jakąś nieznaną jej osobę. Wzięła w dłonie trochę śniegu formułując w kulkę. Bawiła się śnieżką podrzucając ją do góry.

Jej wzrok zawisł na chwilę na Demonie, po chwili znowu przeniosła go na zachmurzone niebo. Zadarła głowę do góry i z przyjemnością odczuwała każdy płatek, który spoczywał na jej twarzy.

Rzuciła śnieżką jakby od niechcenia w stronę Jennifer trafiając ją w ramię. Przeciągnęła się jak gdyby nigdy nic rozprostowując kości.

Rzuciła Demonie obojętne spojrzenie, unosząc jedną brew ku górze. Potem, przeniosła go na kurtkę, na której zaczynał topić się śnieg. Strzepała go paroma ruchami ręki i wstała, chowając dłonie do kieszeni. Wyszła z parku, mijając ową dziewczynę z bezczelnym uśmiechem.

Posłała jej zagadkowy uśmiech zanim ta wyszła. Wyciągnęła swoją katanę przyglądając się ostrzu, istny majstersztyk. Z lubością przejechała dwoma palcami po ostrzu, zatrzymując się dopiero na klindze. Chrząknęła i schowała ją. Dopiła napój, zgniotła plastikowy kubek w ręce i rzuciła trafiając do kosza. Podniosła się, wsadzając ręce do kieszeni płaszcza i opuściła to miejsce.

Przyszedł z kapturem założonym do połowy na głowie.
Palił właśnie blanta, zaciągając się mocno usiadł na jednej z ławek nie zwracając na nikogo uwagi.

Łypnęła na chłopaka, gromiąc go wzrokiem. Czy ludzie nie mieli innych miejsc do zwiedzania? Jak tak, to plac jest miejscem świecącym pustkami, a teraz to co drugi tędy przechodzi. Wywróciła oczami, zeskakując z huśtawki.Wydawał się nie groźny.

Może i nie groźny się wydawał lecz raczej był groźny.
Nie zwracając szczególnej uwagi na dziewczynę nadal kopcił blanta.
Wyciągnął zapalniczkę i zaczał się nią bawić.

Wywróciła ślepiami i podeszła do niego. Już po chwili zamachnęła się, a chłopak oberwał z impetem w brzuch. - Zakopcisz się - prychnęła, mrużąc powieki.

Gdy on widział podchodzącą dziewczynę wiedział że coś się szykuje.
Dlatego gdy ta brała zamach on po prostu odsunął się w bok i dziewczyna uderzyła w ławkę.
-Całkiem możliwe.
Odpowiedział.
-Chcesz?
Zapytał wskazują głową blanta.