Piwnica

- Pionki - prychnęła rozglądając się po pomieszczeniu, szukając jakichś przydatnych narzędzi do tortur.

W końcu poczuł jak w żyłę wbija się nieduża igła i do jego krwi dostaje się środek usypiający. Jego działanie było błyskawiczne. Wystarczająco dużo, by uśpić najtrudniejszego człowieka, ale nie tak dużo, by zabić. Poczuł jak jego ciało wiotczeje, świat staje się zamazany i padł prawie nieprzytomny z krwawiącą stopą.

/Idę... sayonara/

Zeskoczyłem z biurka i zacząłem przez chwilę głupio skakać w miejscu, po czym krzyknąłem - Pieprzona skleroza! - Spojrzałem na zegarek.
- Znów zapomniałem. - Cygaro wypadło mi z ust, turlając się do głowy Sanczeza. Jednak ogień wypalił się.
- Scheiße! Ona zabija powoli. Tym bardziej takich ludzi jak on. - Zamknąłem oczy. Poprawiłem włosy, wychodząc stąd powiedziałem do Demony
- Rób co chcesz. - Zniknąłem z domu.

Nie miałaby żadnej satysfakcji w torturowaniu nieprzytomnego. Trąciła go butem, kopnęła pod szafkę zużytą strzykawkę. Sprawdziła jeszcze więzy czy trzymały mocno. Opatrzyła mu nogę kawałkiem brudnej szmaty, zatrzymując krwawienie. Nie pozwoli mu umrzeć, nie w ten sposób. Chce aby przed śmiercią cierpiał długie katusze. Włożyła jego broń za pasek od spodni, przyda się jej. Wyszła z pomieszczenia zamykając drzwi na klucz.

Dziewczyna przykucnęła przy piwnicznym okienku, przecierając ją rękawem. Wybiła w końcu kulturalnie szybę butem i wtargnęła do środka. Przetarła dłonią kurtkę i aż podskoczyła, kiedy dojrzała na wpół martwego Micosa. No i znów w coś się wpakowała. Charknęła i plunęła na podłogę, klnąc coś pod nosem.

Micos obudził się z potężnym bólem głowy. Jęknął coś, mamrocząc bez sensu. Przed oczami miał czarne plamy. Wiedział, że środek zadziała, ale nie sądził, że na tak długo. W ciemności dojrzał jakąś postać.
- Kim jesteś?

Przymrużyła powieki, drapiąc się z zażenowania po karku.
-Wróżką zębuszką - burknęła, rozglądając się za jakimiś drzwiami do góry.

- Rukia?
Poznał ją po głosie. Próbował oprzeć się o najbliższą ścianę, ale z trudem. Stopa go nadal bolała, ale najwyraźniej kula nie była osadzona tak głęboko, by się przejmować. Oddychał ciężko, czując ból na całym ciele. Skutek leżenia na zimnej pomocy.
- Pomóż mi.

Uniosła jedną brew. Czy wyglądała na taką co to niesie pomoc potrzebującym. Przykucnęła przy nim z ciekawości i spojrzała uważnie na liny i ... łańcuch.Ehe. Skrzywiła się.

Przywyknął do ciemności. Przywyknął do życia. Czuł na sobie więzy i ten wkurzający zimny łańcuch. Nabrał głęboko powietrza do płuc.
- Rukia... przepraszam.

Pewno, przeprasza jak czegoś potrzebuje. Wyciągnęła z trampka nóż, który niegdyś zwędziła mu w kuchni. O ile się nie myliła, było to przy pierwszej wizycie i po chwili poprzecinała liny. A co do łańcucha, miała niemały problem. Zresztą po jakiego grzyba ona mu pomaga? Narobi sobie problemów.

co do.... - zaklnął pod nosem jak tylko znalazł się w piwnicy

matko święta - powiedzial cicho, żeby nikt ich nie usłyszał - co Wy tu wyprawiacie?!
Micos!
Rukia!

po chwili przyszło oprzytomnienie

było nie było to niby jego szef, ratować...

znalazł obcęgi i po dłuższej chwili przeciął łańcuch

I tego mi jeszcze brakowało. Czerwin. W sumie... dobrze że przyszedł.
- Pomocy - jęknął w jego stronę.

po chwili przyszło oprzytomnienie w postaci głosuMicosa

było nie było to niby jego szef, ratować...

- spokojna głowa Szefie, zaraz coś sie wykombinuje,

znalazł obcęgi i po dłuższej chwili przeciął łańcuch

Poczuł jak znika ucisk wokół przegubów rąk. Miał ochotę krzyknąć ze szczęścia, ale jedynie pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Dzięki.
Po raz pierwszy komuś podziękował, ale... nie wstydził się. Dalej siedział oparty plecami do ściany, oddychając ciężko.

nie ma za co,
wziął go na barki,

mruknął do Rukii,
proszę, idź pierwsza na zewnątrz przez okno którym wszedłem i pomożesz mi wynieść Micosa,

dasz sam rade iść?

Spojrzała krytycznym wzrokiem na chłopaka i podniosła się spokojnie. Skoro i Czerwin tutaj przyszedł, ona nie musiała dobijać sobie gwoździa do trumny. Wyrzuciła ten cholerny nóż- który i tak ją uwierał- gdzieś na bok i rozejrzała się ponownie za jakimiś drzwiami.

- Dam radę. Puść mnie, jeśli łaska, ok?

Zerknęła na Czerwina i zaśmiała się pod nosem głucho. Przeniosła wzrok na Micosa, mierząc go od góry do dołu. Prychnęła coś pod nosem i przejrzała jeszcze z ciekawości stare biurko, które ledwo co stało na boku piwnicy.

położył go,

nie ruszaj się chyba , że Cie poprosze ok?
chcę teraz zobaczyć czy nic Ci nie jest,



zdjął mu koszulke i spodnie i zaczął oglądać jego ciało sprawdzając czy nie ma oznak jakiegoś wewnętrznego wylewu i ogolnie jaki jest stan jego zdrowia,

nie wiadomo co z nim robili

__

ja pierdole do kurwy nędzy,
bez dyskusji, zanosze Cie do samochodu i jedziemy do mnie,

rzucił, cześć Rukia

wziął go na barki, jakoś udało mu sie z małą pomocą Micosa go przedostać sam przeszedł zaniósł go do samochodu delikatnie położył na tylnich siedzeniach sam wsiadł za kółko i odjechał

Dziewczyna podciągając się na rękach wyszła przez okienko i spojrzała na nie, zastanawiając się jak to oni przez nie wyszli. Pokręciła głową i rozejrzała się po ogrodzie.