Dom Armena Lodevijka.

Uderzyła kula o podłogę na znak protestu.
- Nigdzie nie pójdę dopóki nie uzyskam konkretnych odpowiedzi.
Przyglądała mu się uważnie.
- Kim jesteś? Skąd o mnie tyle wiesz? I czego chcesz?

Ubrany wswój typowy strój na "skate" wszedł do bloku i jakby był u siebie wszedł do domu Armen

Dobiegły go głosy Demony i jakiegoś obcego faceta,
cichutko zamknal drzwi i usunął się w spokojne miejsce,
miał zrobić rozpoznanie terenu,
no wiec je robi

- Armen Lodevijk. Syn Arjena Lodevijka. Zajmujowałem się szmuglowaniem broni, wiesz... "Handlarz Śmiercią" czy jak oni to tam nazywają. - Zamknąłem oczy.
- Skąd można wiedzieć takie rzeczy... Jak mam się do Ciebie zwracać?... Nieważne. - Cały czas stałem tyłem do niej. - Parę lat temu... miałem przyjemność, albo i nieprzyjemność poznać pewnego człowieka. Typ spod bardzo ciemnej gwiazdy... I tak od słowo do słowa, od kieliszka do kieliszka, wygadał mi się o swoim ojcu, który był ochraniarzem. Teoretycznie. Praktycznie zajmował się tym samym co ja. Powiedział, że spotkał dziewczynkę, a raczej znalazł. Była w kartonie. Najlepsze, że wiedział, czyje to dziecko, gdyż parę dni wcześniej rozmawiałem z gościem, co zrobił dziecko i powiedział, że musi się go pozbyć. Wtedy nic nie powiedział. Później skojarzył fakty. Magazyn, który "patrolował" należał do tego gościa. Klucz miał właśnie ten facet. Myślał pewnie, że dziecko tam umrze. Ale Vasiliy odniósł ją do sierocińca... Ostatnio dowiedziałem się, że ta dziewczynka, teraz kobieta pełną piersią... została szefem jakiejś wielkiej organizacji na zachodzie. - Zbliżyłem się do Demony.
- Twój ojciec, był jednym z największych sukinkotów w całej Rosji. Był, bo został zamordowany przez konkurentów. - Zciszyłem głos.
- Niczego od Ciebie nie chcę.

nie odezwał sie ani słowem - ale zrobił wielkie oczy,
wie kim jest facet,
zna jego przeszłość
no i ma haka na Demone....
może sie przydać,
bo robi sie coraz bardziej bezczelna

__

Nic nie powiedziała, stała w milczeniu starając się przetrawić informacje, które właśnie usłyszała.
- Heh... dostał to na co zasłużył -mruknęła
- Dziwię się, że wieść o moim sukcesie tak szybko się rozniosła... i to do tak odległych terenów -odwróciła się do okna.
- Mam jeszcze jedno pytanie, zanim pójdę... wiesz coś na temat tego... czy miałam rodzeństwo?

- Chodzi Ci o rodzeństwo z Twojej... matki, czy ojca? - Uśmiechnąłem się tak lekko, że prawie uśmiech był niezauważalny. Ale i tak to był mój najmocniejszy uśmiech na jaki mogłem się zdobyć.
- Wiesz - od razu byłem na Ty. Zachowywałem się w ogóle jakbym ją znał od dłuższego czasu. - jeśli chodzi o Twój "sukces"... wiem to z pierwszej ręki.

[edit]
nasłuchiwał robiło sie coraz bardziej interesująco

- Moje rodzeństwo... bracia...siostry. Nic więcej mnie nie interesuje.
Usiadła na krześle, bo nie mogła już dłużej ustać.
Umilkła na chwilę.
- Z pierwszej ręki, mówisz? - zerknęła na niego.

Zapaliłem papierosa.
- Pierwszej. A jeśli idzie o braci... siostry... No cóż, ze strony ojca będzie kilkadziesiąt. Jeśli się narodziły. Od matki raczej nic. - Westchnąłem.

Mruknęła coś tylko, przymknęła oczy rozmyślając.

- Demono? Katio? - Nie bardzo wiedziałem jak do niej mówić. - Może już - westchnąłem - udasz się do siebie? W końcu gdyby zobaczył Cię u mnie ten narwaniec... I jeden, i drugi. A najpewniej i trzeci. - Zaśmiałem się bezgłośnie.

- Przeszłość zostawmy... nie zwracaj się do mnie, w moim prawdziwym imieniu. A broń boże nie wymawiaj nazwiska.
Podniosła się.
- Dobrej nocy życzę - opuściła to miejsce.

- Słodka Avdotya. - Rzuciłem cicho, do siebie.

Zobaczyłem co ta głupia dziewucha zrobiła w moim domu.
- Zabiję. Jaaaaaaaaaaaaaasnaaaaaaaa Choleeeeeeeeeeeeraaaaaaaaaaa - Wydarłem się.
Umyłem się i położyłem spać.

gdy wszystko opustoszało,
wróciłem do domu kradnąc przy okazji Mercedes S klasa

Walnąłem w głowę Czerwina i poszedłem spać.

choroba, atak, cokolwiek. zawsze atakuje w złym momencie.
zawsze jest zły moment.
zawsze.
zawał. niestety, nie do odratowania.
przy upadku na ziemię armen miał dodatkowego pecha.
walnął w krawędź stołu.
mimo, iż karetka przyjechała szybko (armen miał gości)
jego kark był strzaskany.
zawał i strzaskany kark na raz?
dziwne.