Plaża

Chłopak uniósł brwi i pobiegł za nią.
- Nie mów, że się obraziłaś!

Prychnęła.
- na Ciebie ? No co Ty. - mruknęła z irytacją. - czemu jeszcze ze mną gadasz, do pięt Ci nie dosięgam. - dodała, opierając się o maskę samochodu. Włożyła dłonie do kieszeni.

- Bo... bo... bo cię lubię, ot co. Zabronisz mi z tobą gadać. Sama nie jesteś lepsza, skoro się odzywasz.

- co za wyznania. - mruknęła, wbijając wzrok w trampki. - nie zabroniłam Ci ze mną gadać, ani nie powiedziałam, że nie będę gadać z Tobą. - wytłumaczyła się jakoś.

- Ale jesteś zła o to, że powiedziałem do ciebie "mała" no i zazdrosna o... Rukię.

Zmrużyła oczy.
- nie jestem zazdrosna o tą cholerną dziwkę. - mruknęła, wstając z maski.

- EJ, ej, ej! Może i ma swoje wady, ale nie przesadzajmy z synonimami! Nie upadła chyba, aż tak daleko? Upadła!?

- powinieneś wiedzieć, to Twoja ukochana. - parsknęła, uderzając go ramieniem, kiedy koło niego przeszła. Miało zaboleć Micosa, a zabolało ją. Skrzywiła się, kiedy już odeszła kilka kroków. Co on tam nosi, pancerz ? Zaklęła pod nosem.

- Ona nie jest moją ukochaną! W ogóle nas nic nie łączy.
- Poza tym, że ją pocałowałem kiedyś tam w parku - dodał w duchu.

- na pewno ? - mruknęła, dalej idąc. Oho, dzisiaj zrzuci parę kilo.

- Na pewno. A w ogóle! Może cię podrzucę do miasta, co?

- nie musisz się męczyć, lepiej podwieź Rukię. - zakpiła, chociaż już się uspokoiła. Usiadła na kamieniu. Ah, ten facet musi mieć stalowe nerwy, skoro jeszcze nie oberwała kulką w łeb. - pomyślała i uśmiechnęła się w duchu.

Dziewczyna cisnęła plecakiem w piach, żeby po chwili przy nim przysiąść. Zamiast tego jednak, położyła się z wycieńczenia. Założyła ręce za głowę i ugięła nogi w kolanach całkowicie ignorując wszelakie towarzystwo zaczynając od robaków, którym również równała się ta cała brunetka i niejakiego Micosa. Przymknęła powieki.

- Mnie z nią nic nie łączy i będę to mówić aż do skutku! - wykrzyknął. - Pytam jeszcze raz. Podwieźć cię, czy poradzisz sobie sama, zapierdzielając 20 km na piechotę?

- gdzieś mam te 20 km., mogę spać nawet na plaży. - mruknęła, chociaż zadrżała na tę myśl.

- Na pewno? Dalej. Wsiadaj, bo nie będę mógł spać, myśląc, że gdzieś się włóczysz w taką noc. No już! Bez gadania.
Otworzył jej drzwiczki po stronie pasażera i gestem pokazał, że ma wejść.

Westchnęła i wpakowała się na fotel pasażera. Oparła się o oparcie i ani się obejrzeć, przysnęła.

Świetnie, pomyślał. Teraz to muszę ją jeszcze do łóżka położyć.
Mężczyzna ruszył z piskiem opon i wkrótce samochód zniknął w mroku, kierując się w stronę domu Micosa.

Przykuśtykała na plażę, spojrzała na morskie fale.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, kiedy to usłyszała cichnący warkot samochodu. Spojrzała na niebo, mrużąc powieki.
Dopiero po chwili dostrzegła kątem Dom. Ta jej się przyda.
-Ej- krzyknęła do niej ochrypłym głosem.

Zerknęła na nią katem oka. Machnęła do niej ręką, że jeśli coś chce to ma podejść.

Dziewczyna warknęła coś pod nosem i dźwignęła się na łokciach. Spojrzała na odległość je dzielącą i prychnęła pod nosem. Uhym, jeszcze ma tam leźć może? Oblizała spierzchnięte wargi i znów opadła na piach.

Podeszła do niej rozeźlona i kopnęła nogą piach, że jej na twarz poleciał.
- Pies do pana czy pan do psa? -warknęła.

Plunęła piachem i otarła twarz rękawem. Że niby ona to pies? Zmrużyła powieki, patrząc na nią zirytowana.
Dźwignęła się na łokciach.
-Dobrze cię widzieć - mrukneła.

- Ciebie również - powiedziała obojętnym tonem.
- Skoro mnie zaczepiasz, to znaczy, że czegoś chcesz...nieprawdaż?